Pytanie: Pięć zmysłów jest zazwyczaj rozumianych jako wzrok, słuch, węch, smak i dotyk. Jednak Bhagawadgita zalicza do zmysłów również umysł, w związku z czym zastanawiam się, jak można by to potwierdzić empirycznie.
Odpowiedź: Jeśli pytasz, jak udowodnić istnienie czegoś, co nazywamy umysłem, który jest niefizykalny, możesz równie dobrze zadać pytanie, w jaki sposób wykazać, że doznania jakościowe są zjawiskami fizycznymi. Innymi słowy, coś w nas jest odpowiedzialne za jakościowe doświadczanie. Odczuwamy ból i przyjemność; czujemy, że istniejemy jako doświadczająca jaźń. Nie udowodniono dotąd empirycznie, iż owe jakościowe doznania, jak i sam dostrzegany podmiot doznań mają naturę fizyczną. Wielu filozofów umysłu i neurobiologów uważa, że umysł jest jedynie funkcją mózgu, nikt jednak nie zdołał potwierdzić tego poglądu doświadczalnie.
W rzeczy samej wysiłki redukcjonistów stawiających to sobie za cel są o tyle problematyczne, że spora liczba myślicieli zaczyna rozważać ewentualność, iż umysł nie musi być tożsamy z mózgiem. Na przykład tacy zwolennicy dualizmu własności jak David Chalmers wskazują na drugi rodzaj materii – na materię umysłową. Tego samego uczy Bhagawadgita. Oczywiście Gita uczy również, że istnieje niematerialna substancja – świadomość jako taka – która czyni z umysłu ośrodek jakościowych doznań z materialnego świata. Według Gity materia umysłowa nie może więc zostać zredukowana do materii fizycznej, a sama świadomość – do materii umysłowej i fizycznej.
Dobrze byłoby, gdyby ci, którzy zawzięcie upierają się przy redukowaniu umysłu i świadomości (które są często w dzisiejszych czasach utożsamiane), przede wszystkim wskazali nam, czym tak naprawdę jest materia. Współczesna nauka w przeważającej mierze kurczowo trzyma się zrozumienia materii, które, pomijając świadomość, okazuje się niepełne. Włączenie świadomości w zakres jej badań sprawia, że obecna percepcja materii wymaga większego przewartościowania. Historia nauki wyraźnie pokazuje, że świat uważany dotąd za bezduszną / bezmyślną maszynę tak naprawdę jest pełen potencjału, wzbudzanego przez sam akt obserwacji.
Chomsky w ciekawy sposób komentuje słynną charakterystykę „Deus ex machina” kartezjańskiego dualizmu umysłu i ciała przeprowadzoną przez Gilberta Ryle’a, którą można odnaleźć w przełomowej dwudziestowiecznej książce The Concept of Mind [Pojęcie umysłu]. Uważano, że książka Ryle’a na dobre wypędziła duszę/umysł z materialnego świata i zadała kłam przesądom o niematerialnych substancjach. Chomsky zauważa, że jak pokazuje historia nauki, wykluczono nie świadomość/umysł, lecz „maszynę”. Jak możemy zredukować te dwa pierwsze pojęcia do materii fizycznej, skoro nie wiemy czym ona tak naprawdę jest? Nie wiemy również, czym są umysł i świadomość. Lecz w tym ostatnim przypadku warto zwrócić się do mistyków, do Gity.
Pytanie: Czy metafizyczne pojęcia takie jak reinkarnacja można udowodnić empirycznie?
Odpowiedź: Niektórzy buddyjscy uczeni próbowali tak właśnie postąpić. Dowodzili, że medytacyjne stany, które osiągali adepci tej ścieżki, odzwierciedlają zaawansowane poziomy umysłu, w związku z czym ich bezpośrednie doświadczenie reinkarnacji należy uznać za empiryczny dowód, bazując na definicji empiryzmu ze słownika filozofii Dagoberta D. Runesa. Według niego, definicja empiryzmu obejmuje nie tylko informacje pozyskane za pomocą zmysłów, lecz również całą świadomą zawartość umysłu. Jednak tak szeroka definicja, w której umysł traktowany jest jako szósty zmysł, nie jest akceptowana przez materialistów uważających doświadczenia adeptów za niemożliwe do sprawdzenia za pomocą uznanych metod badań naukowych czy poddania weryfikowalnej ocenie osób trzecich.
Można w uzasadniony sposób przekonywać, że uznana metodologia naukowa nie powinna całkowicie wykluczać wszystkich pierwszoosobowych relacji opartych na subiektywnych doświadczeniach. W rzeczy samej, szerzej akceptowalny jest obecnie pogląd, że różnica między obiektywną, trzecioosobową, i subiektywną, pierwszoosobową, metodą pozyskiwania wiedzy jest raczej kwestią intensywności, a nie rodzaju doświadczeń. Załamanie klasycznej introspekcji na Zachodzie było raczej rezultatem dominacji behawioryzmu niż problemów nierozerwalnie związanych z pierwszoosobową metodologią. Ponadto uważam, że pierwszoosobowe wewnętrzne doświadczenia mistyków tworzą materiał dowodowy, który trudno zignorować z uwagi na zbieżność ich doświadczeń, zaś ich zauważalne cechy charakteru świadczą o tym, że wyrośli ponad ludzkie namiętności, w związku z czym są obiektywni na bardzo głębokim poziomie. Brak przywiązania i obiektywizm podążają w parze.
Nic, co wiemy o materialnym świecie, nie neguje racjonalizmu wiary w reinkarnację. Wysoko ceniony fizyk Henry Stapp twierdzi:
Nie widzę żadnego przekonywującego teoretycznego powodu, dla którego ta koncepcja [życia po śmierci] miałaby nie być zgodna z zasadami mechaniki kwantowej. Rozwinięcie mechaniki kwantowej w tym kierunku pozwoliłoby pogodzić zarówno świadome próby wpływania na czynności naszego ciała, jak i niektóre domniemane zjawiska – takie jak „opętanie”, „mediumizm” czy „reinkarnacja” – z podstawowymi zasadami współczesnej fizyki […] Te rozważania są wystarczające, by wykazać, że każde twierdzenie o niemożliwości życia po śmierci oparte wyłącznie na wierze w to, że nie zgadza się ono ze współczesnym rozumieniem praw fizyki, nie bazuje tak naprawdę na racjonalnych przesłankach.
Wiele dowodów na istnienie reinkarnacji zgromadzonych jest w pracach zmarłego Iana Stevensona. Także Emily i Eduard Kelly zebrali pokaźną liczbę dowodów na istnienie zjawisk paranormalnych, które przedstawiają w książce Irreducible Mind: Toward a Psychology for the 21st Century [Nieredukowalny umysł. Droga ku psychologii XXI. wieku], podobnie jak czyni to nieżyjąca już Elizabeth Lloyd Mayer w publikacji Extraordinary Knowing: Science, Skepticism, and the Inexplicable Powers of The Human Mind [Niezwykła wiedza: nauka, sceptycyzm i niewytłumaczalne moce ludzkiego umysłu]. Ponadto obecnie dobrze są znane ograniczenia empiryzmu.
Pytanie: Jak racjonalnie uzasadnić duchową praktykę?
Odpowiedź: Czy poszukiwania wewnętrznych doznań mistyków nie są racjonalne, skoro historia pokazuje, że owo wewnętrzne doświadczenie oddala człowieka od animalizmu i pragnień zmysłowych? Jeśli ludzie to po prostu „rozumne” zwierzęta niemające wyższego celu, jakie ma w tym kontekście znaczenie pojęcie rozumne oraz metodologia bycia racjonalnym? Czy służy ona jedynie negacji wszystkiego, czego nie można udowodnić empirycznie ? Czy na tym właśnie miałaby polegać istota racjonalizmu?
Duchowa metodologia prowadzi do mądrości, która stanowi podłoże miłości. Przynosi ona efekty w tym sensie, że jedna chwila doświadczenia samadhi zmieni empirystę na zawsze. Bhagawadgita mówi: „Param dṛṣṭvā nivartate” – ten, kto skosztuje duchowego zachwytu estetycznego, który wymazuje ego, straci chęć na wszystko inne, a w szczególności – na zew zmysłów. Gdy zaś zniknie upodobanie do „rzeczy”, pojawi się miłosierna troska o wszystkie istoty.
Ci, którzy przeżywają głębokie doświadczenia duchowe, opowiadają, że towarzyszy im odejście od samolubności (śmierć ego). Podczas gdy kapitalizm rozwija się na gruncie egoizmu, życie duchowe – na gruncie bezinteresowności. Ta ostatnia pozwala wszechstronnie rozwiązać wszystkie ekonomiczne, ekologiczne, psychologiczne, społeczne i polityczne problemy świata. Co więcej – ów stan bezinteresowności jest osiągalny; widzimy to na przykładach życia prawdziwych mistyków, w przeciwieństwie do socjalistów.
Pytanie: Jaka jest twoja opinia na temat racjonalnej duchowości Sama Harrisa?
Odpowiedź: Harris jest pomocny z uwagi na to, że przekonuje, aby poważnie traktować wewnętrzne doznania mistyków. Jednakowoż arogancko odrzuca relacje niepasujące do naturalistycznej perspektywy, którą przyjmuje. Uważa, że doświadczenie mistyków wyznacza granicę ludzkiego poznania, lecz bez wahania odrzuca ich przekaz dotyczący nadnaturalnej rzeczywistości.
Chociaż Harris powołuje się na własne doświadczenia duchowe, sprawiają one wrażenie co najmniej ograniczonych w porównaniu, jakie czyni on do odmiennych stanów świadomości wywołanych przez narkotyki. Byłby bardziej wiarygodny, gdyby osiągnął większą doskonałość w promowanej przez siebie świeckiej medytacji negującej istnienie życia po życiu. Tak jednak nie jest. I mam tu na myśli nie tylko jego. Nadal nie posiadamy świeckiego Buddy ani w pełni urzeczywistnionego świeckiego mistyka. Z punktu widzenia osoby poważnie praktykującej duchowo bądź z perspektywy urzeczywistnionego mistyka, Harris nie jest zbyt dobrze poinformowanym rzecznikiem mistycyzmu. Od takich naturalistów jak on otrzymujemy jedynie niedojrzałą ocenę wewnętrznej rzeczywistości mistyków. Niektóre ich poglądy są łaskawsze niż inne, lecz wszystkie one w gruncie rzeczy są dość lekceważące.
Najlepszą według mnie recenzję ostatniej książki Harrisa Przebudzenie. Duchowość bez religii można znaleźć tutaj:http://harmonist.us/2014/09/review-sam-harris-waking-up-a-guide-to-spirituality-without-religon/.
To na pewno sygnał do przebudzenia.
[13.03.2015]
{przeł. OM; red. GVd}